sobota, 1 czerwca 2013

 “DINNER HOUSE Fast Food” - ul. Obozowa 45



Słowo „spontaniczność” nabrało nowego znaczenia :D A zaczęło się faktem, że Sara dostała zaproszenie na spotkanie klasowe w Osieku (Osiek – dla niewtajemniczonych to wieś w okolicach Naszego cudownego miasta z wyczuwalną wonią starych PGR-ów :), a że nie kopną mnie zaszczyt bycia tam jako osoba towarzysząca … taki charkter imprezy, ale co ja ''blokers” mogę wiedzieć o imprezach klasowych. Nigdy nie uczestniczyłem w tak owej, we wsi słynącej z najpiękniejszego i najbardziej niepotrzebnego ronda w powiecie i mam nadzieję … że tak pozostanie :D Postanowiłem czas ten wykorzystać na „zwiedzenie” Oświęcimia … a przy okazji może znaleźć jakieś ciekawe miejsce, o którym mógłbym Wam coś napisać. Jako iż nie miałem weny tego dnia gotować, ponieważ wyszedłem z założenia, że ja zjem na pewno na mieście, a u Sary na wsi na pewno będzie coś swojskiego i zdrowego – i jak się okazało poźniej było … kiełbacha z Biedronki :D Swoją podróż zacząłem w okolicach mojej szkoły średniej, gdzie znajduję się „Dinner House”, miejsce o którym słyszałem kilka dobrych opinii, ciężko określić co to jest. Obiekt, w którym mieści się kuchnia, asortyment sprzedawany przez małe okienko jest dosyć mały, natomiast na dowóz tych rzeczy jest zdecydowanie o wiele więcej. Pierwsze co rzuca się w „nos” to bardzo miły zapach, wręcz przyciągający do tego miejsca już z daleka. Sam obiekt piękny, a nawet ładny nie jest, natomiast przez okienko widać, że na kuchni jest niebywale czysto co zachęca mnie już w stu procentach do złożenia zamówienia. Pozycje standardowe z kilkoma wyjątkami, które mnie do siebie przekonały. Podchodzę do okienka, gdzie wita mnie starsza Pani z wyrazem twarzy a'la Gordon Ramsay, zamawiam Chickenburgera w chrupiącej panierce w rozmiarze XXL, a że jestem naprawdę głodny to na dalszą podróż biorę na wynos Hot-Dog'a XXL. Pani z posępną miną ostrzega mnie, że będzie trzeba czekać około 20 minut. Mam dużo czasu więc mówię, że nie stanowi to dla mnie problemu. Wtedy jak przystało na Gordona Ramsay'a na twarzy Pani kucharki pojawia się subtelny uśmiech … subtelny abym nie pomyślał, że jest dla mnie miła ;) W oczekiwaniu na strawę pojawia się starszy Pan, który jest tak miły dla ludzi oczekujących na zamówienia, tłumacząc im dlaczego realizacja ich tyle trwa. Razem z Panią tworzą duet rodem z noweli Roberta Louisa Stevensona, „Dr Jekyll & Mr Hyde” :)
Po około 15 minutach dostaję burgera … Nawet jak przystało na takiego ateistę jak ja, chce się krzyknąć, „Jezu, istniejesz”! Mięsko w burgerze to prawdziwy filet z kurczaka opanierowany w płatakch kukurydzianych, a nie pies zmielony z budą i kawałkiem konia. W środku świeża kapusta pekińska z warzywami: czerwoną cebulą, zielonym ogórkiem, startą marchewką. Do tego całkiem smaczny sos czosnkowy i ketchup, a wszystko w pysznej, chrupiącej lekko pszennej bułce o średnicy piłki dla szczypiornistów, przygotowanej w piecu do pizzy, a nie w kurwa mikrofali. Zjadam burgera tak szybko, iż dziwię się że zdążyłem się przyjrzeć co znajduję się wśrodku ;) Jak już wspominałem byłem bardzo głodny, więc po chwilce odpakowywuję „danię” rozsławione na stadionie baseballowym, przez Niemca, Chrisa von de Ahe, ówczesnego właściciela St. Louis Browns, drużyny Major Leauge of Baseball ... hot-dog'a, bo o nim mowa, zamówiłem po części za sprawą mojej obsesji … tak, wydało się, uwielbiam parówki. Każdy ma jakieś jeb***cie ;) Bułeczka jak w burgerze tylko kształt ją odróżniał od swojej pszennej siostry. W środku dwie duże parówki, wspominana wcześniej pekińska z warzywami, wszystko okraszone amerykańskim duetem musztardy i ketchupu, posypanym prażoną cebulką. Poprawny hot-dog i tyle. Po jego zjedzeniu mam już ochotę tylko i wyłącznie na … deser :) Zanim o nim, słowami podsumowania należy napisać, iż „Dinner House” to przykład miejsca, gdzie można zjeść dobre jedzenie typu „fast food” za bardzo przyzwoite pieniądze. Na burgera będę wracał systematycznie, a i Was do tego zachęcam gorąco. Wróćmy do deseru … postanowiłem, że stanie się nim „Wiśnia w piwie”, czyli regionalny specjał Warmii, teraz trochę prywaty … polecam każdemu to piwko z małego olsztyńskiego Browaru „Kormoran”, z naturalnym sokiem z wiśni, jednym słowem … pycha ;)

Po deserze ruszam na dalsze zwiedzanie ...  

5 komentarzy:

  1. Burgery są tam najlepsze !!! W pełni ma Pan rację !

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, fajnie że poruszyłeś wątek takiej kuchni ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie mozna kupic to piwko??? Bo tylko smaki naszly!:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprzeciwko "dużego berlina", sklep koło magla ;) to i wiele innych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja polecam też inne smaki tego piwka - jagoda jest obłędna, a śliwka rewelacja ;)

    OdpowiedzUsuń