“DINNER HOUSE Fast Food” - ul. Obozowa 45
Słowo „spontaniczność”
nabrało nowego znaczenia :D A zaczęło się faktem, że Sara
dostała zaproszenie na spotkanie klasowe w Osieku (Osiek – dla
niewtajemniczonych to wieś w okolicach Naszego cudownego miasta z
wyczuwalną wonią starych PGR-ów :), a że nie kopną mnie zaszczyt
bycia tam jako osoba towarzysząca … taki charkter imprezy, ale co
ja ''blokers” mogę wiedzieć o imprezach klasowych. Nigdy nie
uczestniczyłem w tak owej, we wsi słynącej z najpiękniejszego i
najbardziej niepotrzebnego ronda w powiecie i mam nadzieję … że
tak pozostanie :D Postanowiłem czas ten wykorzystać na „zwiedzenie”
Oświęcimia … a przy okazji może znaleźć jakieś ciekawe
miejsce, o którym mógłbym Wam coś napisać. Jako iż nie miałem
weny tego dnia gotować, ponieważ wyszedłem z założenia, że ja
zjem na pewno na mieście, a u Sary na wsi na pewno będzie coś
swojskiego i zdrowego – i jak się okazało poźniej było …
kiełbacha z Biedronki :D Swoją podróż zacząłem w okolicach
mojej szkoły średniej, gdzie znajduję się „Dinner House”,
miejsce o którym słyszałem kilka dobrych opinii, ciężko określić
co to jest. Obiekt, w którym mieści się kuchnia, asortyment
sprzedawany przez małe okienko jest dosyć mały, natomiast na dowóz
tych rzeczy jest zdecydowanie o wiele więcej. Pierwsze co rzuca się
w „nos” to bardzo miły zapach, wręcz przyciągający do tego
miejsca już z daleka. Sam obiekt piękny, a nawet ładny nie jest,
natomiast przez okienko widać, że na kuchni jest niebywale czysto
co zachęca mnie już w stu procentach do złożenia zamówienia.
Pozycje standardowe z kilkoma wyjątkami, które mnie do siebie
przekonały. Podchodzę do okienka, gdzie wita mnie starsza Pani z
wyrazem twarzy a'la Gordon Ramsay, zamawiam Chickenburgera w
chrupiącej panierce w rozmiarze XXL, a że jestem naprawdę głodny
to na dalszą podróż biorę na wynos Hot-Dog'a XXL. Pani z posępną
miną ostrzega mnie, że będzie trzeba czekać około 20 minut. Mam
dużo czasu więc mówię, że nie stanowi to dla mnie problemu.
Wtedy jak przystało na Gordona Ramsay'a na twarzy Pani kucharki
pojawia się subtelny uśmiech … subtelny abym nie pomyślał, że
jest dla mnie miła ;) W oczekiwaniu na strawę pojawia się starszy
Pan, który jest tak miły dla ludzi oczekujących na zamówienia,
tłumacząc im dlaczego realizacja ich tyle trwa. Razem z Panią
tworzą duet rodem z noweli Roberta Louisa Stevensona, „Dr Jekyll &
Mr Hyde” :)
Po około 15 minutach
dostaję burgera … Nawet jak przystało na takiego ateistę jak ja,
chce się krzyknąć, „Jezu, istniejesz”! Mięsko w burgerze to
prawdziwy filet z kurczaka opanierowany w płatakch kukurydzianych, a
nie pies zmielony z budą i kawałkiem konia. W środku świeża
kapusta pekińska z warzywami: czerwoną cebulą, zielonym ogórkiem,
startą marchewką. Do tego całkiem smaczny sos czosnkowy i ketchup,
a wszystko w pysznej, chrupiącej lekko pszennej bułce o średnicy
piłki dla szczypiornistów, przygotowanej w piecu do pizzy, a nie w
kurwa mikrofali. Zjadam burgera tak szybko, iż dziwię się że
zdążyłem się przyjrzeć co znajduję się wśrodku ;) Jak już
wspominałem byłem bardzo głodny, więc po chwilce odpakowywuję
„danię” rozsławione na stadionie baseballowym, przez Niemca,
Chrisa von de Ahe, ówczesnego właściciela St. Louis Browns,
drużyny Major Leauge of Baseball ... hot-dog'a, bo o nim mowa,
zamówiłem po części za sprawą mojej obsesji … tak, wydało
się, uwielbiam parówki. Każdy ma jakieś jeb***cie ;) Bułeczka
jak w burgerze tylko kształt ją odróżniał od swojej pszennej
siostry. W środku dwie duże parówki, wspominana wcześniej
pekińska z warzywami, wszystko okraszone amerykańskim duetem
musztardy i ketchupu, posypanym prażoną cebulką. Poprawny hot-dog
i tyle. Po jego zjedzeniu mam już ochotę tylko i wyłącznie na …
deser :) Zanim o nim, słowami podsumowania należy napisać, iż
„Dinner House” to przykład miejsca, gdzie można zjeść dobre
jedzenie typu „fast food” za bardzo przyzwoite pieniądze. Na
burgera będę wracał systematycznie, a i Was do tego zachęcam
gorąco. Wróćmy do deseru … postanowiłem, że stanie się nim
„Wiśnia w piwie”, czyli regionalny specjał Warmii, teraz trochę
prywaty … polecam każdemu to piwko z małego olsztyńskiego
Browaru „Kormoran”, z naturalnym sokiem z wiśni, jednym słowem
… pycha ;)
Po deserze ruszam na
dalsze zwiedzanie ...
Burgery są tam najlepsze !!! W pełni ma Pan rację !
OdpowiedzUsuńZgadzam się, fajnie że poruszyłeś wątek takiej kuchni ;)
OdpowiedzUsuńGdzie mozna kupic to piwko??? Bo tylko smaki naszly!:)))
OdpowiedzUsuńNaprzeciwko "dużego berlina", sklep koło magla ;) to i wiele innych :)
OdpowiedzUsuńJa polecam też inne smaki tego piwka - jagoda jest obłędna, a śliwka rewelacja ;)
OdpowiedzUsuń