“EUROPA Taste & Flavour” - ul. Śniadeckiego 20
Każdy z Nas popełnia błędy, ale ja przeszedłem sam siebie … Sobota popołudniu, jesteśmy z Sarą po lekkim obiedzie, więc kolację postanowiliśmy zjeść troszkę wcześniej niż zazwyczaj. Zmierzamy w kierunku miejsca, gdzie wiele lat temu znajdował się najbardziej popularny drink bar w Oświęcimiu, drink bar „Kosmos” … a teraz mamy Restaurację „Europa”. Jeżeli nazwa jest adekwatna do kontynentu na którym żyję, to jutro wyjeżdzam do Afryki, zapytacie czemu ? Zacznę od początku. Tuż przed wejściem do wcześniej wspomnianej restauracji „Europa”, wita Nas miły Pan z imprezy odwbywającej się w środku na jednej z sal mówiąc, że lokal nie jest zarezerwowany i możemy zjeść. Na tym pozytywne wrażenia się kończą. Wchodzimy i pytamy Panią kelnerkę, bufetową, kasjerkę ?(sam nie wiem jak ją nazwać),czy restauracja posiada kartę menu. Okazuję się, że jest tylko i wyłącznie jedzenie na wage. Nie zniecheca Nas to i zaraz po wzięciu podgrzanego talerza, co jest dużym plusem, zaczynamy wybierać rzeczy, które staną się naszą strawą. Należy zaznaczyć, iż jedzenie jest wyeksponowane poniżej krytyki, ale głód i chęć napisania posta dla Was sprawia, że przymykamy na to oczy i nakładamy kolejno na talerze … Ja biorę fileta panierowanego, na którym znajduję się świeża, kolorowa papryka, cebula, przesmażone pieczarki, a wszystko to jest zapieczone pod warstwa żółtego sera, do tego zapiekane ziemniaki, tarte buraczki i na próbę dwa dosyć duże pierogi, jak się potem okaże są to pierogi z kapustą i pieczarkami. Jak się już domyśliliście jedzenie wystawione w bufecie nie jest opisane i w niektórych przypadkach człowiek wybierając czuje się jak w kultowym programie z Zygmuntem Chajzerem „Idź na całość”. To też wybierając pewne rzeczy można się poczuć jak by człowiek wygrał głownego bohatera tego programu – Zonka. Wracając do tematu … Sara natomiast wybiera gołąbka faszerowanego mięsem i ryżem w sosie pomidorowym oraz tak jak ja ziemniaki zapiekane. Kładziemy jedzenie na wagę, Pani (kelnerka – potem wyjaśni się czemu słowo „kelnerka” jest w nawiasie) skrupulatnie oblicza cenę, domawiamy Redds'a o smaku malinowym dla Sary i Radlera z Warki dla Mnie (zazwyczaj zamawiam Radlera robionego tradycyjnie, ale ze względu na brak jakiegokolwiek piwa lanego i moje domysły, iż Pani która tak świetnie zna się na obsłudze wagi może nie wiedzieć jak się go robi, dlatego biorę „gotowca” ;) Pani pyta czy przelać do kufli, Nasza odpowiedź jest pozytywna, niestety oba piwka lądują w kuflach na Żywca, ale jakoś zaskoczeniem nazwać tego nie mogę. Płacę za wszystko nadwyraz przyzwoity rachunek, bierzemy jedzenie, piwka i siadamy przy stoliku, który stał chyba na polu z dwa lata, na szczęście blat przykryty jest dwoma brudnymi serwetkami :D Stół ozdabiają świeże kwiaty, jednak ktoś zapominał ich podlewać od tygodnia, a całość oświetla nam kinkiet, w którego kloszu leży cała wataha martwych owadów :D Obcując z naturą w postaci grzyba na ścianie i kilku sztucznych listków przypiętych pinezkami tu i ówdzie … ogólnie wystrój jest troszkę dziwny i psychodeliczny, rodem z filmów Tima Burtona w wersji Pana Ryśka z Bobrowników Górnych, ale cóż...zaczynamy jeść. Niestety mimo fajnego ciepłego talerza, jedzenie szybko przestaje mieć odpowiednią temperaturę … za szybko. Filet trochę suchawy, ale dzięki dodatkom, które są na górze łatwiej go zjeść, ziemniaki zapiekane, smaczne ale mało chrupkie, buraczki zdecydowanie najlepsze w tym zestawieniu, a pierogi jak już wspominałem są duże, jednakże większość masy stanowi niezbyt cienkie ciasto, natomiast farsz jest całkiem przyzwoity. Gołąbek jest poprawny,lecz nie powala na kolana, zwłaszcza stosunek mięsa do ryżu pozostawia wiele do życzenia. Jedząc zauważamy kartki rozkładane przez Pani obsługującą wagę, które informują, że od godziny 18.00 można zamówić kilka pozycji z kuchni … krokieta, gołąbka, schabowego i jeszcze parę potraw. Zjadamy dosyć szybko, ponieważ ze względu na temperaturę dań nie mamy innego wyjścia ;) Popijając piwka słuchamy radia i muzyki z sali obok, co przyprawia Nas prawie o rozdwojenie jaźni, ale że jak szaleć to szaleć to nie wiele brakowało abym uruchomił grającą szafę, co dało bym nam potrójną melodię brzmiącą pewnie jak coś na pograniczu Crust punku z wokalem Adama Małysza. Kończąc tą wielce wątpliwą ucztę zwracamy uwagę na stół przygotowany obok Nas na jakąś imprezkę, który o dziwo wygląda bardzo przyzwoicie, jak by był przyniesiony już z pełnym nakryciem z jakieś innej restauracji. I co ważne … obsługa kelnerska w tym lokalu tyczy się tylko imprez i rezerwacji, ludzie którzy przychodzą jeść obiad są niższej kategorii i im obsługa się nie należy, to też przy swoich talerzach po posiłku siedzieliśmy aż do samego końca. Teraz wiecie dlaczego są to Panie „chyba” kelnerki, nie wspominając o ich wyglądzie („obrzygane” buty jednej z Pań śnią mi się po nocach). Bardzo Was lubię Drodzy Czytelnicy, więc widoku ani zapachu jaki zastałem w toalecie Wam nie opiszę … w damskiej było podobno odrobinkę lepiej. „Europa”, bo palce mi wykrzywia gdy piszę „Restauracja Europa” na pewno na to miano nie zasługuję, a dopisek który figuruje pod nazwą, „taste & flavour” jest grubą przesadą, proponuję zmienić na „mushrooms & bugs”. Ale przeżyliśmy i to jest najważniejsze … i to wszystko dla Was ;)
Ciekawe czy następna wizyta będzie pozbawiona smaku jak Pustynia Sonora wody, czy też pełna dobrego smaku i zapachu tequili … Wiecie już o czym mowa ? :)
też to przeżyłem :/
OdpowiedzUsuńJest tam syf, to racja.
OdpowiedzUsuńByłam raz . O raz za duzo.:(
OdpowiedzUsuńPanie Sromu ! Nie rób się pan,pani Gessler ! W Europie jest jak jest,niestety.Ale jedzenie jest smaczne,chodze tam od dawna,i będe chodził.Za obiad ( obiad-troszke sałatki,ziemniaczki i jakieś mięsko) płace ze 3-4 więce niż za jakiś badziew w postaci hot doga ! Jest jakieś inne miejsce w naszym smutnym mieście,żeby zjeść lepiej za tak małe pieniądze ? Wydaje mi się że nie... Pozdrawiam i czekam na dalsze części kulinarnych podróży Komiksa...
OdpowiedzUsuńPisownia się troszkę kłania, ale to też nie mam ani nie miałem nigdy złudzeń, że tego bloga będą czytać tylko ludzie z Mensy. Jak już wspominałem wcześniej, Pani Gessler to dla mnie żaden wyznacznik talentu kulinarnego nie jest. W sumie to nie tyle dla mnie co dla całego środowiska ludzi, którzy są świetnymi Szefami Kuchni lub Kucharzami. Znam miejsca, gdzie można zjeść lepsze, zdrowsze i podane jak człowiekowi jedzenie typu "fast-food". Rozumiem, iż pewnego rodzaju ograniczenia nie pozwalają wybiegać w tematyce kuchni "fast-food" poza hot-dog'a. Smutne miasto ? ... proponuję wyprowadzić się do Ugandy ... ciepło, ładnie, a plemiona dzikich wojowników z dzidami zapewnią moc atrakcji. A teraz jak przystało na Komika lub też jak kto woli Komiksa trochę powagi ... Otwórz oczy Człowieku, miejsc gdzie można zjeść za małe pieniądze trochę jest !!! O gustach się nie dyskutuje, a co ja biedny poradzę, że mam świetny. Pozdrawiam Panie Analnonimowy. Upsss, Anonimowy.
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgadzam się z Panem Sebastianem. W Oświęcimiu jest wiele miejsc, w których można zjeść tanio i dobrze, a i przy okazji gdzie jest schludnie. Osobiście polecam wcześniej opisana "Inkę", jedzenie pyszne, ciepłe, tanie i w środku przyzwoicie. Kolejne miejsce to La Rossa. Tam też można niedrogo i bardzo dobrze zjeść, jest czysto, miła obsługa.
OdpowiedzUsuńOd pon-pt są za 12 zł dania dnia (zupa+drugie danie), które są zawsze ciepłe i smaczne.
Pozdrawiam
Powtarzając po raz ostatni. Jeżeli ktoś uważa, że jestem krytykiem kulinarnym to super. Wiem przynajmniej, iż zaczęto już pisać o mnie plotki na "Pudelku" :D. Analfabeto, proponuję nauczyć się czytać, a najlepiej czytać ze zrozumieniem. BLOG - OPINIA - SUBIEKTYWNA - PROJEKT SOLOWY - NIE JESTEM KRYTYKIEM KULINARNYM - ANALFABETOM WSTĘP WZBRONIONY !!!
OdpowiedzUsuńP.S. - Pozdrowienia dla Całej Reszty. Dzięki za wsparcie :)
Wszędzie można się do czegoś doczepić-ale to absolutnie wszędzie:)
OdpowiedzUsuńPunkt widzenia zależy od tego co jest dla nas najważniejsze.
Jeśli CENA jest wyznacznikiem, to Europa może faktycznie nie wypada najgorzej. Warto by się jednak zastanowić czy pracownikom, którym nie chce się umyć własnych butów albo wyrzucić do kosza zdechłych kwiatków, czy też raz na jakiś czas umyć obsikanego kibla aby woń uryny nie rozchodziła się po lokalu gdzie inni zajadają ze smakiem obiadek o 3 złote droższy od hot-doga- czy tymże pracownikom chce się sprzątać w kuchni, czy chce się im umyć ręce przez zarobieniem ciasta na pierożki. Nasuwa się myśl: skoro na sali jest jak jest- to jak musi być na kuchni, czyli tam gdzie nikt nas nie widzi...?
Też uważam, że w La Rossie można dobrze zjeść i jest miła obsługa ;)
myśle, że ta opinia jest nazbyt krytyczna, czasami zdarza mi się zjeść w Europie coś na szybko, dla mnie dania są dobre, a cena niska, bardziej sensownie wydane pieniądze niż fast foody. Bylem w kilku miejscach gdzie można zjeść na wagę, i nigdzie nie było opisu jedzenia ani kelnerek które zabierały talerze ze stołów - chyba taki charakter lokalu.
OdpowiedzUsuńjak ktoś lubi bród to lokal jest pierwsza klasa. Syf, kiła i mogiła !
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ! Świeżo, schludnie, smacznie... O toaletach nie wspominam, bo to nie o toaletach blog. Na pewno nie boję się w "Europie" jadać. Wyszukanej kuchni szukam gdzie indziej, ale za te pieniądze- ta jakość to naprawdę mistrzostwo świata. Nawet nie opłaca mi się odpalać kuchenki w domu, a nigdy w życiu nie zdarzyło mi się zjeść coś niedobrego.
OdpowiedzUsuń