poniedziałek, 6 stycznia 2014

 “MALINOWY LAS - restauracja” ( Nowa Wieś ) ul. Oświęcimska 85



Witam po dłuższej przerwie ... przerwie, która zaowocowała nową odsłoną Waszego ulubionego bloga ;) To właśnie dziś rozpoczynamy nowy rozdział w jego historii. Ruszamy poza granice oświęcimsko-gastronomicznego absurdu, aby opisywać tylko najciekawsze i najsmaczniejsze miejsca na kulinarnej mapie. Wraz z Sarą postaramy się zachęcić Was do odwiedzania opisywanych miejsc. Naszą przygodę zaczynamy w Nowej Wsi znajdującej się w województwie małopolskim, gmina Kęty. Tuż na samym jej początku znajduje się miejsce niezwykle ciekawe … Malinowy Las. Przyjeżdzamy, parkujemy i wchodzimy do środka. Wnętrze restauracji wypełnione jest przepięknym zapachem jedzenia, wystrój jest ciepły i niezwykle domowy. Wszechobecne białe, drewniane ornamenty okraszone pięknym malinowym kolorem z domowymi akcentami w postaci wiszących ciasteczek, które znajdziemy przy barze, na lampach, a nawet na ścianach. Lokal wręcz grzeszy czystością i porządkiem począwszy od sali, a skończywszy na toalecie. Po wybraniu stolika siadamy, a Pani kelnerka niezwłocznie zjawia się z kartami menu. Zaczynamy przeglądać karty, które okazują się być niezwykle przejrzystymi i dobrze ułożonymi. Przy poszczególnych pozycjach widnieją zdjęcia owych potraw ( może odbiegające odrobiną od rzeczywistości, ale tylko troszkę ;) Sara jako kierowca zmuszona została do zamówienia herbaty Dilmah Caramel :) a ja biorę lanego Żywca. Sara na początek bierze placki ziemniaczane „po wiedeńsku” z grillowaną piersią z kurczaka i sosem grzybowym. Ja natomiast nie mogłem się oprzeć patelni aromatycznych maślaków w kremowej śmietanie z rozmarynem i pietruszką serwowanych z gorącymi bułeczkami oraz czystej polewce czosnkowej z szynką, serem i grzankami. Pani kelnerka pyta czy najpier życzę sobie maślaki, czy może polewkę, wybieram na początek maślaki i po chwili oczekiwania dostajemy swoje zamówienie. Placki ziemniaczane chrupiące i świeże, filet soczysty a zarazem świetnie współgrający z wyśmienitym sosem grzybowym … a herbata jak herbata :) Moje piwo podane na podkładce w idealnej temperaturze, a maślaki to esencja lasu na talerzu, jedwabisty sos o głębokim smaku świeżych grzybów w towarzystwie aromatycznych ziół, a do tego cieplutkie bułeczki … genialne danie. Polewka to również miły dla podniebienia posiłek, zrobiona na solidnym wywarze z zawrotną ilością szynki, sera i domowych grzanek. Zaskoczeniem było znalezienie w polewce jajka w koszulce, które idealnie dopełniło całości idealnego smaku, a o którym nie było wzmianki w karcie menu. Po zjedzeniu tych genialnych pozycji z karty robimy sobie dłuższą przerwę aby zrobiło Nam się troszkę miejsca na kolejne dobroci z Malinowego Lasu. Obserwując podczas odpoczynku personel można śmiało stwierdzić, że wiedzą co robią i znają się na swojej pracy. Ale dość tego … wracamy do zamawiania. Tym razem Sara bierze naleśniki z wiśniami w sosie z czerwonego wina, a ja moje ukochane ozorki w sosie chrzanowym. Sara to prawdziwa szczęściara, ponieważ naleśniki to strzał w dziesiątkę, wiśnię opływają w pysznym i gęstym sosie z wyczuwalną nutą cynamonu, a i same naleśniki są zrobione z ciasta o dobrych proporcjach. Moje ozorki zostają podane z purée ziemniaczanym, które organoleptycznie ocenione wypada bardzo dobrze. Ozorki są mięciutkie i rozpływają się w ustach, natomiast sos chrzanowy posiada piękną kremową barwę i niezwykle esencjonalny smak co sprawia, że danie to można określić mianem obłędnego. Po takiej uczcie ledwo się ruszamy, ale mimo to trzeba wracać do domu, więc prosimy o rachunek, który okazuje się niezwykle miłym zaskoczeniem i wychodzimy żegnani przez miłą Panią kelnerkę, i niezwyky urok jaki roztacza się wokół tego miejsca.