poniedziałek, 17 czerwca 2013

“PROMYK Jadłodajnia & Catering” - ul. Bema 11



Środek tygodnia. Wstaliśmy bardzo późno i wybraliśmy się na spacer. W drodze powrotnej dostrzegliśmy „Promyk” nadzieji, że może jeszcze w tym mieście domowe dobre jedzenie to nie rzadkość na wagę złota. Naszym oczom ukazało się zapomniane całkowicie przeze mnie miejsce jakim jest „Promyk – Jadłodajnia & Catering”. Postanowiliśmy wejść i zobaczyć co to za miejsce. Lokal mieści się w piwnicy budynku sąsiadującym z posterunkiem policji w Oświęcimiu. Wchodzimy i jesteśmy bardzo mile zaskoczeni, w środku jest bardzo, bardzo czysto, ładnie i przytulnie jak na lokal będący jadłodajnią. Zachęceni atmosferą postanawiamy coś zjeść. Karta jest bardzo krótka, kilka dań obiadowych i dosyć duży wybór jeżeli chodzi o pizze. Końcem końców Sara zamawia placki po węgiersku, a ja gołąbki w sosie pomidorowym. Udaję się w stronę baru aby zamówić jedzonko i jak się okazuje placki po węgiersku, które zamówiła Sara są dziś „daniem dnia” i są serwowane wraz z zupą w zestawie (szkoda, że nigdzie na obiekcie nie widnieje co jest „daniem dnia”). Zamawiam, do tego duża Coca-Cola i płacę śmiesznie niski rachunek. Siadam a po chwilce bardzo miła Pani bufetowa, która też pełniła funkcję kucharki przynosi zupkę, a że Sara nie chce zupy zjadam ją ja. Jest to zupa jarzynowa, bardzo smaczna, na rosołku, dobrze doprawiona tylko makaron jest lekko rozgotowany, lepiej jakby Panie z kuchni przechowywały go w osobnym naczyniu a nie w zupie ;) Zjadam, odnoszę talerz, a Pani bufetowa pyta czy placki podać już czy razem z gołąbkami. Proszę o podanie obu dań naraz. W oczekiwaniu na dania rozglądam się po sali … a tu takie miłe zaskoczenie w postaci świeżych kwiatów na stołach. Goździki, bo goździki ale bardzo ładne i świeże, niestety serwetniki troszkę straszą ;) Popijamy Cole, słuchając Robina Thicke i jego „Blurred Lines” ;) a tu nagle zjawiają się dania, placki okazują się przepyszne i chrupiące, sos do nich jest bardzo smaczny (mógłby być troszkę bardziej zredukowany i gęstszy co ułatwiło by jego jedzenie, ale to taka drobna uwaga ;). Na wierzchu znajduje się troszkę kwaśnej śmietany i odrobina suszonego koperku którego nie znoszę :D Gołąbki są rewelacyjne, farsz ryżowo-mięsny zrobiony jest w niezłych proporcjach, kapusta niejest rozgotowana ani twarda, wręcz idealna, a sos trzyma poziom dania i również jest bardzo smaczny, słodkawy, taki jaki lubię. Porcję są bardzo duże, zjadamy i postanawiamy iść na jakiś deser … Na deser udajemy się do mojego ulubionego sklepu, gdzie asortyment ciekawych i rzadko dostępnych piw jest ogromny. A że pogoda była bardzo ładna postanowiliśmy zakupić nasze „desery” i udać się z nimi na spacerek :) Sare skusiła „Perła Winter” z Browarów Lubelskich, czyli połączenie lekko goryczkowego piwa z naturalnym sokiem z czarnego bzu, a całość wzbogacona jest aromatem dzikiej róży. Ja natomiast wybrałem „Cannabia Beer” … no cóż jasne piwo z zapachem, który po paru minutach od otwarcia robi się lekko „trawiasty”. Ale jest to według mnie obcy smak wprowadzony przebiegle do piwa, który z pewnością odniósł zamierzony skutek marketingowy ;) Dla kolekcjonerów pozycja obowiązkowa. Po piwku i małej sjeście postanowiliśmy wrócić na „prawdziwy deser” do Promyka co jak się okazało również nie było błędem. Siadamy przy tym samym stoliku, zagladamy do karty i wszystko staje się jasne. Sara jak tylko zobaczyła wyraz „nutella” w menu zaświeciły się jej oczy i decyzja zapadła … naleśniki, w Promyku jeden serwuje się z nutellą, jeden z dżemem i jeden z serem. Ja biorę pyzy z mięsem, a do tego duszoną marchewkę :D Czekając na posiłki udaję się do ubikacji, która z pewnością do najpiękniejszych nie należy, ale jest w niej bardzo czysto. Po chwilce, Sara dostaje naleśniki, a ja … marchewkę bo na pyzy muszę jeszczę chilkę poczekać. Naleśniki są bardzo ładne wizualnie wręcz piękne, jeden ma w sobie waniliowy serek homogenizowany, jeden dżem truskawkowy a jeden tak uwielbianą przez Sarę, nutellę :) Ciasto jest bez dodatku cukru czyli taki książkowy przykład ciasta naleśnikowego. Dostaję pyzy i nie wierzę w to co widzę ! Pięć dużych pyz okraszonych smażoną cebulką. Stosunek farszu mięsnego do ciasta jest powalający. Farsz, którego jest tak dużo jest pyszny, a ciasto idealne, to najlepsze pyzy z mięsem na świecie ! Marchewka trzyma wysoki poziom pyz i jest bardzo smaczna. Oczywiście rachunek za te pyszności był niezwykle niski.

Może to jest plan dla ludzi, którym marzy się lokal o charakterze gastronomicznym, po co porywać się z motyką na słońce i robić coś na wzór restauracji, która stricte nigdy się nią niestanie skoro można mieć jadłodajnie, bistro lub nawet bar mleczny ze smacznym jedzeniem, które przyciągnie tłumy. Ale w każdym z tych miejsc są potrzebni ludzie … ludzie którzy gotują z sercem !!!

 

6 komentarzy:

  1. Muszę tam wpaść skoro Mistrz poleca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. byłam !!!! ale pyszne jedzenie, miałeś rację !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pycha jedzonko ... czekam na dalsze posty :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tam jest lipa.ludzi brak bo tylko idzie im pizza.pizza dosc smaczna ale nic pozatym. porcje sa nieraz smiesznie male a zupy nie dozjedzenia.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

  5. jedzenie bardzo dobre ale co do czystości na sali jak i w ubikacji mam duże zastrzeżenia...!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. wielekroć korzystałam z kuchni ,,Promyka'' i zawsze byłam ja i moi goście bardzo zadowolona.Polecam koryto mięsne,pierogi,dania dnia(bo te rzeczy jadłam).Nawet na wigilię zamówiłam uszka do barszczu,gdyż miałam pewność że będą smaczne.POLECAM.Tanio,dużo i smacznie.Ewka

    OdpowiedzUsuń