“POZIOMKA” - ul. Śniadeckiego 67
Po dłuższej przerwie spowodowanej natłokiem obowiązków związanych z wygrywaniem kolejnych konkursów wracam do pisania ;) Pierwszym lokalem, który odwiedziliśmy po tej przerwie była „Poziomka”. Środa popołudniu, a My głodni idziemy do lokalu, który kiedy byłem dzieckiem kojarzył mi się tylko i wyłącznie z deserami, a zwłaszcza galaretką owocową i kremem sułtańskim, które miały tam niepowtarzalny smak. „Poziomka” teraz jest chyba małą restauracyjką z dziwną formą osługi kelnerskiej. Ale od początku … Wchodzimy i siadamy w środku, bo ogródki które znajdują się tuż przy chodnikach lub deptakach nie są moimi ulubionymi miejscami do spożywania posiłków. Jakoś nie lubię jak ktoś śledzi każde moje posunięcie nożem z bliskiej odległości ;) Siedzimy i siedzimy, ale Pani kelnerka w fafuśnych trampeczkach jest zajęta i w końcu sam biorę karty menu aby odciążyć ją z jej obowiązków. Karty menu przeszły w swojej fizyczności już troszkę, ale nie są najgorsze. A ich zawartość ? No cóż … trochę włoch, dań typu fast food, deserów, pizz, błędów merytorycznych i niejasności, dla każdego coś dobrego ;) Po dokonaniu wyboru udaję się do baru aby złożyć zamówienie. Dla siebie biorę Danie Szefa czyli kotlet schabowy, placki ziemniaczane i kapusta zasmażana, a dla Sary upatrzonego kurczaka w sosie śmietankowo-grzybowym z makaronem, ale że zboczenie zawodowe nakazuje mi zapytać czy te grzyby to pieczarki i przede wszystkim co to za rodzaj makaronu, to też czynię to. Grzyby tak jak się domyślałem są w istocie pieczarkami, a makaron to cytując Panią kucharkę, która momentami pełniła również funkcję kelnerki „to takie węższe tagliatelle, ale nie tagliatelle”. Nie do końca usatysfakcjonowany tą odpowiedzią wracam na miejsce zamawiając jeszcze wcześniej dwa Żywce z sokiem. Po chwili dostajemy piwka, które są świeże i dobrze nasycone bąbelkami, niestety brak podkładek skutkuje tym, że po pewnym czasie nasz stolik jest pięknie zroszony wodą z kufli, a wszystko wygląda średnio estetycznie :( W trakcie oczekiwania na posiłki dokładnie rzuciłem okiem na cały lokal i ze spokojnym sumieniem mogę stwierdzić ,iż to najlepiej zagospodarowana mała powierzchnia użytkowa jaką w życiu widziałem i dodatkowo jest bardzo czysto. Wystrój bardzo ładny i przytulny, estetyczne serwetniki co staje się powoli produktem deficytowym w lokalach gastronomicznych, super wygodne loże i obłędnie urocze lampy !!! :) Witryna do lodów troszeczkę zaburza urok lokalu, jednak wiadomo że biznes jest biznes i czasami zysk przysłania poczucie estetyzmu właściciela ;) Od czasu do czasu Pani kucharka przebiega w japoneczkach i hawajskich krótkich spodenkach, co idealnie dopełnia uroku witryny do lodów. Tworzą duet rodem z karaibskich krajów :D Koniec żartów, wracamy do sedna. Po pewnym czasie Pani kelnerka powiadamia Nas w imieniu Pani kucharki, że to „nie do końca tagliatelle” w rzeczy samej okazuję się makaronem typu farfalle czyli kokardkami … też fajnie ;) Najpierw obiadek dostaje Sara, makaron odpowiednio ugotowany, filet z kurczaka pokrojony w kosteczkę, troszeczkę bez wyrazu, ale nie przesuszony i smaczny, a sos delikatny z ładnymi pieczarkami pokrojonymi w plasterki tworzyły bardzo smaczną kompozycję, którą pomimo pozorów można w bardzo prosty sposób brzydko mówiąc zjebać. Danie podane w miseczce, oprószone parmezanem i posiekaną natką pietruszki, z główką bazyli na środku prezentowało się bardzo ładnie. Po chwili dostaję Danie Szefa … Kurwa, wbiło mnie w loże. Genialne połączenie prostych elementów. Pyszny i chrupiący placek ziemniaczany, na nim ładny schabowy usmażony na patelni, na schabowym drugi placek ziemniaczany, a na nim przepyszna kapusta zasmażana zrobiona na boczku i jasnej zasmażce z koperkiem. Jedno z lepszych dań jakie jadłem, niby standardowe elementy, ale w połączeniu ze sobą stworzyły coś pysznego, a i sposób podania a'la placek po węgiersku był bardzo trafionym pomysłem. Zjadamy i czekamy, aż zrobi się nam troszeczkę miejsca na jakiś deser ;) Oczywiście moje dobre serce bierze górę i odnoszę brudne talerze, bo Pani kelnerka znów jest „zajęta”. Przy bardzo fajnej muzyce, która momentami jest lekko swingowa a czasami wręcz romantyczna, ale najważniejsze, że towarzyszy Nam przez cały czas, wybieramy desery. Sara bierze Deser Jabłkowy czyli lody śmietankowe, szarlotka, bita śmietana i cynamon, a ja … Hot Dog'a Wiosennego ;) Popijamy piwka i czekamy na desery, które zjawiają się bardzo szybko. O ile mój hot dog to miłe zaskoczenie, bułka z pieca, lekko chrupiąca, w środku surówka z kapusty pekińskiej, zielonego ogórka, świeżej papryki, kukurydzy konserwowej i dużej ilości świeżego koperku, wszystko połączone lekkim dressingiem, a na górze ketchup i majonez (bo pyszna, soczysta i powalająca smakiem parówka to oczywistość) :D … To deser Sary na pierwszy rzut oka to jedna wielka kupa bitej śmietany na szczęście nie tej w sprayu. Bita śmietana lekko polana kupnym sosem czekoladowym, a pod jej grubą warstwą znajdowała się gałka lodów śmietankowych i kawałek szarotki, która tak samo jak i lody była dość smaczna, ale niestety namoczona bitą śmietaną. Deser po kilku minutach wyglądał jak zupa szarlotkowa, pytam skąd tak głupi pomysł na podanie szarlotki ? Zjadamy, tradycji staje się za dość i znów odnoszę talerze (dodać należy jedncześnie, iż zastawa na których serwowane jest jedzonko jest bardzo ładna ;) Prosimy o rachunek, do którego jeszcze dochodzi pizza stanowiąca Naszą kolację ;) Pizza Peperoni, bo o niej mowa jak można się domyślić jest z papryczkami o tej samej nazwie, a do tego salami i cebula. Oczekiwanie na rachunek skutkuje dowiedzeniem się, że ubikacja jest czysta i ładna. A i sam rachunek jest bardzo przyzwoity jak za taką ilość jedzenia. Dostajemy pizze i wychodzimy w trójkę zmierzając w stronę domu, w którym to okazuje się, że nasza kolacja to strzał w dziesiątkę :) Pyszne ciasto, odpowiednia ilość dodatków tworzy prawie idealną pizze, która niestety znika bardzo szybko ;) Ogólnie ? Fajny lokal, gdzie jedne dania zaskakują genialnym smakiem i formą podania, a inne każą myśleć, że Pani kucharka cierpi na chwilowe utraty wzroku ;)
2 piwa z sokiem? czyli Sara spragniona nie byla, ale ze Ty tak na sucho to ciezko uwierzyc ;)
OdpowiedzUsuńPyszna pizza a wszystkie opinie trafne w 100 % :)
OdpowiedzUsuńco masz na myśli pisząc fafuśne trampeczki?? w czym według Ciebie powinna pani pomykać w szpilkach?? 12 godzin między stolikami??
OdpowiedzUsuńBaleriny a nawet sandały byle były gustowne. Trampki ? Powaga ? O_o
OdpowiedzUsuń