“ANTALYA” - ul. Mayzla 5
Biorąc pod uwagę, że nie cierpię na nadwyżkę czasu, dziś ciąg dalszy z serii „dla tych co lubią szybko i tanio”, czyli szlakiem oświęcimskich barów fast-food. Późnym popołudniem, kiedy to właśnie kończyłem zajęcia z dziećmi, na których głównym bohaterem była sałatka owocowa z bitą śmietaną i winegretem miętowym. Trzeba zaznaczyć, iż dzieciaki opanowały jej robienie w sposób perfekcyjny, co kosztowało mnie troszkę cierpliwości, ale było warto. Po wszystkim postanowiliśmy wstąpić do miejsca o egzotycznej nazwie „Antalya”. Miejsce, gdzie daniem wiodącym jest mięso piekące się na pionowym ruszcie. Wchodzimy i zero zaskoczenia ;) Ciepło jak w piekle :) Wybór nawet duży, więc zaczynamy lekturę, która wisi nad barem. Sara decyduje się na zapiekankę z mięsem, a ja na podwójnego cheeseburgera. Do domu chcemy wziąć pizze Wezyr, ale za sprawą pradawnej magii jak i samego Wezyra, ser Camembert, który jest głównym składnikiem pizzy znika z zaplecza kuchennego lokalu i musimy wybierać dalej. Wybieramy pizze Ukryty Skarb, jednak nie tylko skarb się ukrył...ukryły się również krewetki będące głównym składnikiem tej pizzy, więc jak mówi powiedzenie, do trzech razy sztuka … Trzecią z kolei pizzą, którą wybieramy jest pizza o nazwie brzmiącej jak nazwa samego lokalu. Strzał w dziesiątkę ! Wszystkie składniki do niej są na kuchni, ale pewnie dlatego, że jest ich dosyć niewiele, w końcu to tylko sos pomidorowy, ser, mięso i sos czosnkowy. Wybieramy jej dużą wersję, ponieważ cały dzień nic nie jadłem prócz sałatki owocowej, którą ciężko mam nazwać posiłkiem ;) Płacę bardzo sympatyczny dla portfela rachunek i wychodzimy na pole, bo oczekiwanie w lokalu ze względu na temperaturę nie wchodzi w grę. Trzeba przyznać, że w lokalu jest nawet czysto, a stanowisko do robienia pizzy, które znajduję się w otwartej kuchni to fajny pomysł. Amatorzy robienia pizzy mogą coś podpatrzeć, a reszta może podziwiać „mistrza” w akcji (tego typu kuchnie to genialny pomysł, a i niemała atrakcja dla konsumentów) Dwie rzeczy przykuły moją uwagę, pierwsza to genialny żyrandol wiszący w lokalu, który charakterem mocno osadzony jest w klimatach jednej z moich ulubionych Restauracji, a mowa o „Burym Misiu”, którego znaleść można w Bukowinie Tatrzańskiej. A druga to kanał telewizyjny emitujący relacje z koncertu zespołów Disco Polo. Disco Polo ? Czemu? :D Po chwilce oczekiwania otrzymujemy nasze zamówienie i ruszamy w stronę domu. Po drodze okazuję się, że zapiekanka Sary jest całkiem przyzwoita, bułka lekko chrupiąca, przesmażone pieczarki, ser żółty, ketchup oraz mięso wieprzowe ze wspomnianego wcześniej rusztu, które jest smaczne i nie przesuszone. No cóż … zapiekanka jak zapiekanka, jadłem gorsze, ale i lepsze też. Mój cheeseburger to też zero zaskoczenia, smaczna, lekko chrupiąca bułka, dwa kupne krążki mięsa, które pewnie strukturą zbliżone są do parówek więc nie mogę powiedzieć, że mi to przeszkadza, sami wiecie dlaczego ;) Do tego sałata masłowa, którą w tego typu daniach uwielbiam, ser żółty, pomidor, cebula i ketchup. Ten burger jest bardzo podobny do zapiekanki … jadłem gorsze, ale i lepsze. W domu natomiast okazuję się, że pizza jest o wiele lepsza niż zapiekanka i burger, ciasto jest genialne pod warunkiem, iż ktoś lubi pizze na puszystym cieście. Wyważona ilość dodatków sprawiła, że pizza wyglądała imponująco. Mięso na niej to to samo, które Sara miała na zapiekance więc nic więcej o nim już powiedzieć nie mogę niż … smaczne i nieprzesuszone. Rozmiar jej jak na „duży” był „nie za duży” ;) Na szczególną uwagę zasługuje sos czosnkowy, który naprawdę był super mimo, iż wielu osobą wydaje się, że zrobienie go to nic trudnego. Ten mimo, że był „ciężki” był jednym z lepszych jakie jadłem. Po chwili przemyślenia można spokojnie powiedzieć, iż pizze mają naprawdę dobrą, reszta to dania typu fast-food bez żadnego elementu zaskoczenia, sycące i nawet nie złe. Tą smaczną pizze popiliśmy czymś bardzo dobrym a mianowicie … piwem ;) Sara sięgła po Piwo Łebskie Original – jasne, lekko pasteryzowane (to tak jak by powiedzieć, że narkoman tylko troszkę dał w żyłę ;) Piwko to przywiezione zostało przez Mamę Sary z Łeby w celu zdegustowania i opisania na tym tak uwielbianym przez Was blogu ;) Piwo warzone z dodatkiem chmielu, lekko goryczkowe, pochodzące z Browaru Witnica, niepowala oryginalnością, ale jest nie złe i wywarzone w smaku. Mnie natomiast spotkał Белый Мeдвeдь, genialne piwo, przyjemnie słodowe z prawie nie wyczuwalnym alkoholem, mimo iż zawartośc jego wynosi 4,8 %. Browar EFES Rosja zrobił kawał dobrej roboty, za którą każdy piwosz powinien podziękować ! Polecam, bo warto ! Jak się okazało ciąg dalszy czekał mnie rano …
gdzie kupujecie te piwa?
OdpowiedzUsuńsklep naprzeciwko starego "Dużego Berlina" ... koło magla ;)
OdpowiedzUsuń