piątek, 1 listopada 2013

ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY !!! 



Do napisania tego posta zmotywował mnie jeden z ostatnich komentarzy. Zostałem zapytany czy jest sens wybierać między czymś złym a jeszcze gorszym w aspekcie kolejnego miejsca do odwiedzenia. Biorąc pod uwagę czas, w którym pomysł na tego bloga rodził się w mojej głowie, to spotykamy się prawie od roku. Na samym początku zadałem pytanie Wam i samemu sobie … czy znajdziemy się w kulinarnym piekle, czy na polach elizejskich dobrego smaku. No cóż, odpowiedź jest chyba jasna i niestety bardzo bolesna. Podczas tych wszystkich wizyt poznałem kilka ciekawych osób jak i miejsc, z którymi mam nadzieję nadal współpracować, ale również masę ludzi, których powinno zesłać się na Kamczatke. Dalsze podróże w Naszym mieście ? Ale po co ? Odwiedzanie obozów pracy prowadzonych pod szyldem restauracji jest poza moimi zasadami moralnymi. W obozach pracy ludzie pracujący w nich dostawali chociaż miskę zupy na dzień. A może fabryki produkujące posiłki dla wojsk mongolskich, nie widujące prawie w ogóle konsumenta indywidualnego ? Lub pasieki dla smakoszy wody brzozowej i denaturatu ? Litości ! W tym mieście osiągneliśmy dno i trzy metry mułu gastronomicznego, a to wszystko dzięki cytując klasyka - „kółku wzajemnej adoracji solnych dziadków”. Mówicie o sobie jak o wspólnocie, a nawet nie wiecie co to oznacza w odniesieniu do gastronomii. Wspólne wieczorki kulinarne, wspólne pokazy, szkolenia, wymiana doświadczeń ? NIE, to jakie kurwa MY ? Istnieje cień nadziei, że może coś drgnie w temacie restauracji oświecimskich, ponieważ powstają ciekawe miejsca, ale dajmy temu wszystkiemu troszkę czasu, bo kopanie leżącego nie leży w mojej naturze. Nie polega to na tym żeby robić remont lokalu w momencie kiedy ktoś na forum publicznym pisze, że grzyby i pleśń zjadają już kinkiety, tylko żeby samemu na to wpaść. Nie usuwajmy pozycji z menu, bo ktoś napisał, że są z proszku, tylko nie kupujmy tego proszku, a nawet nie myślmy o jego zakupie. Kiedy wróci świadomość właścicieli tych miejsc wrócę i ja. Dziękuję wszystkim swoim fanom i wiernym czytelnikom - to dla Was. Osoby, które poczuły się dotknięte którąkolwiek z moich wypowiedzi nigdy nie przeproszę, bo nie mam za co, a kretynów, którzy nigdy nie zrozumieli pojęcia „projekt solowy” pozdrawiam środkowym palcem.

Oczywiście to nie koniec tego bloga. Jeżeli tylko znajdę wolną chwilkę pomiędzy pracą a prowadzeniem szkoleń dla krakowskich kucharzy, którymi zajmuję się od kilku tygodni to ruszymy z nową formułą ... poza granice miasta gastronomicznych grzeszników i poszukamy prawdziwych perełek kulinarnych.

A zaczniemy od … CDN :)

2 komentarze:

  1. Ja czekam na odwiedziny w Galicji. Kiedyś, dawno temu w części "Stara Poczta" można było zjeść takie dobre rzeczy, że aż głowa mała. Teraz? Dno i 2 mtery mułu..."Kaczka Pięciu Smaków Filet
    z kaczki w ostro słodkiej marynacie pieczony z pomarańczami, serwowany z zielonymi warzywami i puree ziemniaczanym" - zapomnieli dopisać, że całość zalana jakimś gównem ketchupo-podobnym, zawierającym 10% pomidorów i 90% chemii... Ale z tego co słyszałem, szefostwo nie szanuje personelu, to co się dziwić, że gotuje jakiś pewnie murarz, czy elektryk...

    OdpowiedzUsuń
  2. Informację potwierdzam, chodź bardzo chciałbym im zaprzeczyć. Czasy świetności tego lokalu minęły i nigdy już nie wrócą ... a szkoda. Mega potencjał lokalu, ale zmarynowany ignorancją i pogonią za pieniądzem. Nie ... górnik i mechanik :D

    OdpowiedzUsuń