“YELLOW DOG - restauracja” ( Kraków ) ul. Krupnicza 9
Kraków, czy można zjeść tu coś dobrego ? Oczywiście ! Ale od początku … Środek tygodnia, a My z samego rana ruszamy do Krakowa, aby odwiedzić Naszego dobrego kumpla, którego Wy możecie znać z „Wieczorków Sushi„ w La Ro. Jako, że Damian tego dnia był w pracy to instrukcje dotyczące miejsc, w których mieliśmy się stołować dostawaliśmy telefonicznie. Pierwszym miejscem poleconym przez Damiana, do którego udaliśmy się była restauracja specjalizująca się w nowoczesnej kuchni tajskiej … „Yellow Dog”. Minimalistyczne i ładne w swej prostocie wnętrze zachęcało do wejścia. Wybieramy stolik i siadamy. Pan kelner podaje karty menu, które są tak naprawdę kawałkami papieru z prostym nadrukiem. Karty jednak idealnie pasują do wnętrza lokalu. Menu jest bardzo bogate i napisane w niezwykle ciekawy i zarazem oryginalny sposób. Przytoczę Wam dosłownie opisy pozycji, które wybraliśmy. Sara zamówiła Yellow Dog'owe naleśniczki z kaczką – tradycyjnie w Pekinie kaczki pieczone są w ceglanych piecach, opalanych drewnem śliwkowym lub z gruszy. Yellow Dog w tym przypadku stawia na technikę i używa pieca elektrycznego importowanego z Niemiec … kaczka/naleśniki/szczypiorek/ogórek/sos hoisin. Ja biorę Tom Yum – jeśli chcesz poznać smak tej słynnej zupy to tylko w Tajlandii lub Yellow Dogu … krewetki/kalmary/kafir/trawa cytrynowa/grzyby hed fang/chili/kolendra/marchew/pomidor. Niestety po chwili okazuje się, że zamówione przez Sarę naleśniczki wyszły, więc w zastępstwie zostaje wybrany Satay z kurczaka – jest robione dokładnie w ten sam sposób jak to sławne z Klubu Satay w Singapurze. Satay w Yellow Dogu to sprawa honoru ! … marynowane i grillowane mięso kurczaka/sos orzeszkowy/cebula/ogórek. Do picia Sara zamawia domową lemoniadę, a Ja chai cole, ale niestety podziela ona los naleśniczków z kaczką i chwilowo wychodzi ;) biorę więc yerbate. Pan kelner ostrzega mnie, że Tom Yum to najostrzejsza zupa w menu, ale zamawiając ją tego też się spodziewałem :) Po chwili dostajemy napoje, lemoniada smaczna i orzeźwiająca na bazie świeżego soku z cytryny i mięty podana z dużą ilością lodu. Yerbata to również ciekawy produkt, lemoniada na bazie yerby mate, delikatnie gazowana. Ciekawy i smaczny produkt, którego nie miałem okazji wcześniej pić. Mija kilka chwil i nadchodzą dania, Satay okazuje się być równie dobry jak ten, który przyrządziliśmy z Damianem kilka tygodni wcześniej w La Ro podczas „Wieczorku Tajskiego” :) Idealnie zgrillowany kurczak w postaci czterech małych szaszłyków, a do tego sos na bazie orzeszków ziemnych, słodki z nutą ostrości w tle i do tego świeży ogórek i czerwona cebula cieniutko pokrojone, których przegryzanie w trakcie jedzenia dawało uczucie łagodzenia ostrości sosu. Tom Yum natomiast to esencja tajskich smaków, bardzo pikantna a zarazem pełna aromatów. Idealna struktura zblanszowanej gorącą zupą marchewki i nieprzeciągnięte owoce morza dopełniały całości mimo, iż zjedzenie więcej niż sześciu łyżek pod rząd nie było możliwe ;) Po zjedzeniu tych pyszności przyszedł czas na desery, wszystkie pozycje były bardzo ciekawe, ale Sarę skusił czekoladowy Moelleux z chili z lodami herbacianymi – nie warto dyskutować o kwestiach oczywistych ! Mnie natomiast przekonał do siebie sernik o smaku zielonej herbaty z sosem z hibiskusa – podobnie jak inne rarytasy powstał w wyniku pomyłki. Warto zaznaczyć, że sposób podania dań jak i deserów odzwierciedlał charakter lokalu i był bardzo minimalistyczny, po prostu cieszył oko. Przychodzą desery, Moelleux wyglądał bajecznie, z wierzchu lekko ścięty a w środku płynny jak lawa. Mocno czekoladowy z lekkim pikantnym zakończeniem które idealnie łagodziły lody herbaciane domowej roboty. Sernik natomiast to najlepsza alternatywna wersja tegoż klasyka jaką kiedykolwiek jadłem, cieniutki czekoladowy spód, puszysty ser z wyraźnie wyczuwalnym smakiem herbaty Matcha, a wierzch pokryty gęstym sosem na bazie hibiskusa. Genialne połączenie, a zarazem zakończenie obiadu. Końcem końców, pyszne jedzenie w pięknej formie w towarzystwie krakowskich cen ;) ...
“MOABURGER - burger bar” ( Kraków ) ul. Mikołajska 3
… Po pysznym obiedzie i długim spacerze po pięknym Krakowie przyszedł czas na kolacje. Damian polecił Nam w tym przypadku miejsce o dźwięcznej nazwie „Moaburger”. Typowy amerykański burger bar. W środku tłoczno jak na dworcu, młodzieżowy wystrój z obłędnym żyrandolem wijącym się po całym suficie. Znajdujemy wolne miejsce i idziemy zamówić Nasze burgery. Wybór jest ogromny, wołowina, drób, jagnięcina a nawet burgery dla wegetarian, My idziemy w klasykę i tak Sara bierze burgera o nazwie The Classic + cheese czyli 200 g mięsa wołowego, sałata, pomidor, ogórek, czerwona cebula, sos pomidorowy, majonez oraz ser do wyboru (edamski, camembert, mozzarella lub pleśniowy) Sara bierze edamski. Ja biorę tak zwane w tym lokalu „wołowe wyzwanie” czyli Mammoth Burgera – 400 g mięsa wołowego, ser edamski, boczek, burak, ananas, sałata, pomidor, ogórek, czerwona cebula, sos pomidorowy i majonez. Dostajemy drewnianą łyżkę z numerkiem i siadamy do stołu. Po chwili przychodzi Pani i następuje niezwykle korzystna wymiana, Pani zabiera łyżkę, a w zamian dostajemy Nasze burgery. O ile burger Sary jest ogromny to mój jest obłędnie olbrzymi i nie do opisania. Genialna lekko chrupiąca bułka, a i reszta nie odstaje jakością. Mięso lekko różowe w środku, idealnie wysmażone (szkoda tylko, że nie można wybrać stopnia wysmażenia mięsa). Sarze bardzo smakuje i zjada wszystko, ja natomiast walczę bardzo długo ze swoją kolacją, aż w końcu wygrywam :) Najlepsze burgery w małopolsce ! Połączenie buraka i ananasa trafione w stu procentach, natomiast boczek i ser edamski jako klasyczne dodatki dopełniają całości. Wychodzimy pojedzeni z bardzo adekwatnym uszczerbkiem na zawartości portfela. Miejmy nadzieję, że burgery te nigdy nie znikną tak jak zrobiły to ptaki moa. Po kolacji spotykamy się z Damianem, który skończył już pracę i ruszamy szlakiem krakowskich pubów, ale to już inna historia :)
Trzeba przyznać, że ten wypad zainspirował mnie do stworzenia pysznego burgera, który będzie dostępny w nowej karcie La Rossy (będzie możliwość wyboru stopnia wysmażenia mięsa. ;) Zaskoczy Was również słodki klasyk, nie będzie to sernik, ponieważ tą słodkością możecie się u Nas zajadać już od kilku lat … będzie to natomiast wyśmienite ciasto czekoladowe z orzechami włoskimi serwowane z gorącymi wiśniami. Bo inspiracji należy szukać wszędzie i zawsze. Nie myląc inspiracji z bezmyślną duplikacją !
Pozdrawiam i do przeczytania wkrótce ;)